środa, 19 kwietnia 2017

Spotkanie po latach, część 4

Vee razem z przyjaciółmi spędza pierwszy dzień w willi, ale jej spokój zakłóca pewna wiadomość od niekoniecznie pożądanej osoby. Czy coś z tego wyniknie?


Następnego dnia rano obudził mnie zapach gofrów. Z jękiem zwlokłam się z łóżka. Dochodziła jedenasta. Poprzedniego wieczoru oglądaliśmy chyba trzy filmy, w którymś momencie usnęłam, nawet nie wiem kiedy. Ale kiedy się obudziłam był środek nocy, więc obudziłam wszystkich i wysłałam ich do łóżek.
Podążając za zapachem śniadania dotarłam do jadalni gdzie Sam i Marsi właśnie nakrywały do stołu.
 - Dzień dobry – przywitała mnie Marsi – Jak już nie śpisz, to może obudzisz resztę? Wszyscy poza tobą śpią na górze.
Kiedy się odwróciły złapałam jedną kanapkę z pomidorem i pobiegłam schodami na górę przeskakując co drugi stopień. Całe górne piętro spało. Zapukałam do pierwszych drzwi i je uchyliłam Crystal właśnie wiązała włosy.
 - Weź ją obudź – pokazałam na Kate, która zawinięta po sam czubek głowy leżała pod kołdrą.
 - Ja tylko długo mrugam – rozległ się przeciągły jęk ze strony łóżka Kate.
 - Jasne – ogryzłam kawałek kanapki – Śniadanie na dole już prawie gotowe.
Wyszłam z pokoju dziewczyn i poszłam w stronę następnych drzwi. Zapukałam, ale nikt mi nie odpowiedział. Delikatnie nacisnęłam klamkę i zajrzałam do środka. Biuro. Wyjrzałam z powrotem na korytarz. Przede mną był ciąg drzwi do sprawdzenia. Poprzedniego wieczoru Sam wspominała, że willa była przygotowana do organizowania rodzinnych i służbowych imprez. I rzeczywiście – zdawała się mieć milion pokoi gościnnych i około tysiąca łazienek i jakichś innych pomieszczeń. W połowie mojego „zwiedzania” jedne drzwi się otworzyły i wyszedł z nich Nico i Ethan. A właściwie byłam Ethana z Nico na plecach.
 - Cześć – przywitałam się idąc w ich stronę – Wiecie, w którym pokoju mieszkają Simony?
Marsi i Sam kazały mi wszystkich zawołać na śniadanie, a to niekończąca się opowieść.
Nico i Ethan popatrzyli się po sobie.
 - To ty idź. My ich zgarniemy – powiedział Nico.
Popatrzyłam na nich z powątpieniem.
 - Tylko bez przesadnych żartów – zaznaczyłam.
 - My? Żartować?
 - Vee, co ty nas nie znasz?
 - No właśnie znam – powiedziałam odwracając się – I liczę na coś efektownego.
Nico i Ethan byli największymi żartownisiami jakich poznałam. A razem tworzyli wybuchową mieszankę śmiechu. I chociaż czasem ich żarty odbijały się na innych, ta dwójka nigdy nie przestała być mniej lubiana.
Zbiegłam po schodach kończąc kanapkę. Z jadalni dochodziły śmiechy.
 - Chłopcy zaraz przyjdą – powiedziałam wchodząc. A później spojrzałam na Kate i parsknęłam śmiechem – Kate skarbie, co ty masz na głowie?
Jej krótkie jasne włosy sterczały chyba w każdą możliwą stronę.
 - Nie mogłam znaleźć szczotki, dobra?
Kiedy już przyszli chłopcy, usiedliśmy do stołu. Leo jako pierwszy sięgnął po gofra.
 - Modlitwa! – krzyknął Casper – Leo odmawia modlitwę, bo nie zaczekał. Sorry, takie są zasady… Dobra, żartuję… - mruknął i wziął dżem.
Podczas naszych spotkani często cytowaliśmy różne filmy. To było takie… nasze. Byliśmy często jedynymi, którzy rozumieli o co chodzi, ale świetnie się bawiliśmy. Cała ta nasza paczka często była mi bliższa niż moja rodzina. A kiedy się razem spotykaliśmy czułam się jak w domu.
Kiedy nalewałam sobie kolejny kubek herbaty zabrzęczał mój telefon.
 - Czyżby mojej rodzinie przypomniało się o Vee? – zażartowałam.
 - Albo to znak, żebyś przestała już pić herbatę – powiedziała Marsi zabierając mi z ręki dzbanek – Dla innych nie będzie.
Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na ekran. „Johnny”.
 - Merde – mruknęłam.
 - Vee! – krzyknęła Kate i Sam jednocześnie.
 - Przepraszam – powiedziałam patrząc w telefon i powoli wstając od stołu – Przepraszam, zaraz wrócę.
Kiedy przechodziłam obok Sam poczułam jak łapie mnie za nadgarstek.
 - Coś się stało? – zapytała ściszonym głosem, tak że tylko ja ją słyszałam. Pokazałam jej wyświetlacz.
 - Ktoś się stał.
Kiedy wchodziłam do kuchni usłyszałam, jak Simon pyta się gdzie poszłam.
 - Do toalety – skłamała od razu Sam.
Odblokowałam telefon i otworzyłam wiadomość od Johnny’ego.
„hejka Jco tam u cb, siostrzyczko?” napisał.
Przez chwilę zastanawiałam się co zrobić. Nie rozmawialiśmy w końcu bardzo długo, a w dodatku nie chciałam z nim mieć nic wspólnego. Przypomniało mi się, jak kiedyś ja sama wywoływałam wielogodzinne rozmowy pisząc „no co tam, braciszku?”. Zwykle kiedy tylko pisał od razu się uśmiechałam. Teraz było inaczej… Chyba.
Postanowiłam odpisać. Ale bez zbytniej wylewności czy coś. To była trudna decyzja, ale uznałam, że przecież to tylko stary znajomy i nic się nie stanie, jeżeli odnowimy kontakt.
„Jestem z przyjaciółmi na wyjeździe” odpisałam i wróciłam do jadalni.
Po śniadaniu pobiegłam do pokoju przebrać się w kostium kąpielowy. Narzuciłam na siebie sukienkę, wzięłam ręcznik i aparat, po czym wybiegłam z pokoju. Czekaliśmy chwilę na Crystal i wyszliśmy z domu.
To był pierwszy raz, kiedy mogłam obejrzeć i willę, i jej otoczenie. Wszędzie dookoła rozciągały się ogrody w stylu francuskim. Było w nich mnóstwo fontann, alejek, rzeźb i wymyślnie poprzycinanych krzewów. W oddali było widać wysoki żywopłot.
 - To labirynt – powiedziała Sam napotykając moje spojrzenie – Do plaży tędy – poprowadziła nas wzdłuż domu, a później główną aleją.
Plaża była niewielka, ale i tak większa, niż się spodziewałam. Chociaż zorientowałam się, że niemal wszystko na tej posiadłości było większe niż się spodziewałam.  
 - Zostawmy rzeczy na pomoście – zaproponowałam pokazując drewniany mostek z lewej strony plaży.
Chłopcy puścili się biegiem, rzucając na deski ręczniki i koszulki. Cała piątka niemal jak jeden mąż wskoczyła do wody. Razem z dziewczynami doszłam spokojnie do kładki, gdzie zdjęłyśmy ubrania i położyłyśmy ręczniki. Crystal chwyciła piłkę i wskoczyła do wody. Zanim się spostrzegłam wszyscy poza mną byli w wodzie.
 - Vee, chodź do nas! – zawołała Kate.
 - Nie przepadam za jeziorami – odparłam zgodnie z prawdą. Nie wiem z czego wynikała moja niechęć do akurat tych zbiorników wodnych, ale od kilku lat omijałam je okrągłym łukiem.
 - Oj zostawcie ją – powiedział kąśliwie Marty – może po prostu nie chce pokazywać, że czegoś nie umie…
 - Sugerujesz, że nie umiem pływać? – zapytałam – Serio? Tylko na taką docinkę cię stać?
Bez namysłu zdjęłam sukienkę i wskoczyłam do wody. Była znacznie cieplejsza niż się na to przygotowałam. Z radością przepłynęłam jeszcze kilka metrów pod wodą i wynurzyłam się obok reszty.


Prawie cały dzień spędziliśmy nad wodą i w ogrodach. A w zasadzie pół dnia, bo po południu zaczęło padać więc przenieśliśmy się z planszówkami na taras. Udało mi się zapomnieć o Johnnym, ale wieczorem kiedy wróciłam do swojego pokoju zobaczyłam kilka nieodebranych wiadomości. Na raz narosły we mnie uczucia, których nie potrafiłam opisać. To była jedna wielka niepewność.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hejka!
Dzisiaj krótko, bez żadnych ceregieli. Tak, jak obiecałam jest nowa część a ja już tworzę następną i wstawię ją jak tylko zostanie napisana. Wiem, że są pewne neizgodnoości imion, ale jest to tymczasowe i niedługo wszystko zostanie poprawione. :)
Vee

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz